Niektórzy twierdzą, że to co poniżej, to jest „metafizyka
dla kucharek”, a ja się wcale nie obrażam, bo skoro przekupki
na targu w Konstantynopolu dyskutowały w pierwszych wiekach
chrześcijaństwa na temat „relacji hipostatycznych w Trójcy
Świętej”, to dlaczego kucharki w XXI wieku nie mogłyby
podyskutować nad metafizycznym czy egzystencjalnym sensem życia?
Prosił mnie -już kilka tygodni temu- brat
Leszek (nasz specjalista zakonny od spraw internetu i stron internetowych) abym
napisał serię artykułów dla ludzi religijnie obojętnych,
którzy stracili kontakt z religią swoich ojców, z religią swojego
dzieciństwa, albo którzy wprost odeszli od Kościoła, z
różnych -zresztą- powodów. Upłynęło kilka tygodni, a
ja zastanawiałem się nad tym, o czym właściwie pisać
do ludzi, którzy nie mają czasu, albo chęci rozmawiać na tematy
religijne? Oni są tak głęboko zanurzeni w „rzeczywistości
ziemskie”, że każda próba wyrwania ich z tego jest równoznaczna z zamachem
na ich wolność. A w ogóle, czy jest sens próbować mówić o
czymś, co dla nich jest bolące, lub niewygodne, albo
niezrozumiałe… ?
Są trzy możliwości tematów do poruszenia:
a) problemy
moralno etyczne, z którymi
boryka się na co dzień każdy z nas, w tym coraz bardziej
stechnicyzowanym i skomercjalizowanym świecie. Problemy te, bardzo
niejednokrotnie bolesne i skomplikowane, wydają się być jednak
czasami nietykalne, bo sięgają tak głęboko w tkankę
ludzkiej psychiki, że każde ich dotknięcie powoduje ból. A
przecież trzeba dokonać niesamowitej rzeczy i przeciąć
wrzód ! Może jednak nie teraz, może jeszcze nie dzisiaj .... Nie, nie
będziemy (na razie) dotykać tego, co naprawdę nas boli …,
ale w swoim czasie zajmiemy się i tym bolącym miejscem.
b) problemy dogmatyczne, które trudno zrozumieć
komuś, kto na co dzień ma do czynienia raczej z naturalistycznym
widzeniem otaczającego świata i w sposób konieczny jego myślenie
jest zawężone, do tego co naturalne. Sprawa wszechmocy i trój-jedyności
Boga, Jego transcendencji a zarazem immanencji, Jego Miłosierdzia i
Sprawiedliwości, problem nieba, zmartwychwstania i życia wiecznego …
to wszystko wydaje się być tak odległe od naszej
codzienności, a czasami nawet nierealne dla współczesnego
człowieka, że trudno by było o tym rozmawiać z kimś,
kto na co dzień żyje przecież innymi sprawami. Ale może
kiedyś i o tym warto by racjonalnie porozmawiać, skoro te przekupki z
pierwszych wieków już trochę o tym dyskutowały?
c) problemy
metafizyczne, które
wydają się być równie odległe od naszej „naukowej i
komputerowej” codzienności, ale które dotykają w końcu
najgłębszych podstaw naszego istnienia, naszej egzystencji. Skąd
się wziąłem? Co ja tu ostatecznie robię w tym – bardziej
lub mniej – cudownym świecie? Skąd w ogóle ten świat? Jaki jest
początek świata i jego koniec? Jaki jest początek
człowieka, ale jakie jest również jego przeznaczenie? Jaki jest sens
– o ile w ogóle – istnienia? Te metafizyczne lub egzystencjalne problemy,
wydają się nie mieć odpowiedzi, ani satysfakcjonującego
rozwiązania …, a przecież nie umiemy się od nich
uwolnić i po prostu się nimi nie przejmować. One powracają
– w takiej lub innej formie i czasami warto by było się nimi
spokojniej i dogłębniej zająć.
Może więc na te tematy można by
porozmawiać? Nie są one tak bardzo bolesne, jak te pierwsze;
moralno-etyczne, ani tak bardzo „nierealne” i oddalone od życia
codziennego, jak te drugie; dogmatyczno-teologiczne, ale też nie są
na pewno „bardzo na czasie” i „podpalające wszystkich”, jak ekonomiczno-polityczne,
o których słyszy się w pociągach i w autobusach, dyskutuje w
biurach kawiarniach i na spotkaniach towarzyskich. Może ktoś
powiedzieć: „Szkoda czasu i tak nic z tego nie będzie, to jest
bezproduktywne młócenie słomy.” Oczywiście można i tak to
skwitować, ale wtedy czy warto w ogóle żyć, czy
rzeczywiście jedynym celem mojego życia jest robienie pieniędzy
i kariery? Dlatego proponuję kila „rozmów” na takie właśnie
tematy. Rozmów, może jednostronnych, bo to w końcu ja będę
coś mówił, ale i Ty nie jesteś bez głosu. Jestem wprawdzie
w Afryce, w Tanzanii, gdzie od kilku lat próbuję uczyć (z lepszym lub
gorszym skutkiem) filozofii, ale można się ze mną dosyć
łatwo skontaktować, albo przez brata Leszka, albo bezpośrednio
wysyłając e-mail (tylko i wyłącznie w formacie TXT!!!) na
mój adres: niedostępny. Zapraszam też na inne moje strony ,
gdzie na pewno znajdziesz więcej takich denerwujących i nie
zaokrąglonych ani nie uładzonych myśli. A w ogóle to
sądzę, że za często „zaokrąglamy”. Jeśli więc
zgadzasz się na rozmowy „bez cukru i lukru”, to zapraszam od czasu do
czasu na tę stronę.
Ks. Kazimierz Kubat SDS
Część druga
ß tutaj ...